Po wyłączeniu silnika usłyszeliśmy jak woda w chłodnicy wrze. Problem szybko zdiagnozowała moja siostra:
- Bulgocze jak rosół. Po otwarciu maski zobaczyliśmy wióry. Pasek rozrządu w strzępach.
Pytaliśmy tambylców czy nie ma w okolicy mechanika, był – 4 km od miejsca w którym staliśmy. Nie było możliwości, aby tam dojechać. Na szczęście był zasięg w komórkach (co wykorzystał mój szef) – najpierw biuro numerów sieci ***, jednak w swojej bazie nie mieli żadnego mechanika w okolicy. Ale miły głos podał numer do biura numerów tp.
Tam się udało. Zaczęliśmy dzwonić. W ciągu 40. minut podjechał czerwony samochód, a w nim dwaj młodzi panowie. Przywieźli ze sobą pasek i płyn do chłodnicy. Zerknęli pod maskę i od razu wzięli się za naprawianie samochodu. Ani się obejrzałem, a ekipa z boksu Kubicy skończyła już swoją pracę. Sprawdzili – można jechać.
Potem było już z górki i dojechaliśmy do Węgorzewa. Mieszkamy, jak rok temu w Rusałce. W środku lasu, nad samym brzegiem jeziora Święcajty. Dziś koncerty. Będzie się działo...


tylko pozazdrościć !!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
tzn wczasów. nie kłopotów z samochodem :P
OdpowiedzUsuń