menu

piątek, 31 grudnia 2010

Ostatni wpis w 2010 roku



Zupełnie przespałem fakt, że 21. grudnia 2010, o godz. 22.56 minęło 5 lat prowadzenia tego bloga. Dziękuję, że cały czas tutaj zaglądacie. Zapraszam też na mojego blipa. A i jeszcze bonus:

TOP TEN 2010 - najczęściej czytane wpisy na bartoszewicz.info/blog
1.   Przepraszać też trzeba umieć, czyli dura lex sed lex
2.   MICHAEL - recenzja najnowszej płyty Michaela Jacksona
3.   Rumunia 2010. Trasa Transfogarska
4.   Brzeziny: ruiny dworu
5.   Horacy, Pieśni III, 30, 6
6.   Rynek w Rzeszowie
7.   STRAŻACY W AKCJI
8.   19. Rajd Rzeszowski, czyli wyścig po ulicach miasta
9.   Brutalny Ranking Przyjaciół na 2010 rok  
10. PrzeLOTny wpis

W Nowym Roku, niechaj dzieje się samodobro!

sobota, 11 grudnia 2010

MICHAEL - recenzja najnowszej płyty Michaela Jacksona

Od trzech dni słucham niemal non-stop najnowszego Michaela Jacksona. Płyta MICHAEL nie zaskakuje, ale trudno, żeby Król półtora roku po własnej śmierci miał wyznaczać jakieś nowe trendy w muzyce.

Fani dostaną to, czego oczekują - dobre kompozycje, w stylu MJ. Płyta trzyma równy poziom. Jednak jest kilka wyróżniających się numerów. Zwłaszcza kawałek z Lennym Kravitzem - (I can't make it) Another Day... ach ten bas, Behind The Mask z saksofonem w stylu lat 90-tych, urocze (I like) The Way You Love Me, taneczne: Hollywood Tonihgt i Breaking News oraz trochę w klimacie Thrillera czy Ghost utwór Monster. Otwierający płytę duet z Akonen Hold My Hand zawiera optymistyczny i aktualny wers: There’s no PiS inside. A to, co najważniejsze nawet słuchając ckliwych (jak zwykle w przypadku Jacksona) ballad, nie miałem wrażenia, że żeruje się na moich emocjach.

Warto uważniej wsłuchać się we wszystkie kompozycje, bo to majstersztyk od strony producenckiej. Słowem najwyższa półka. Nie ma żadnego matematycznego algorytmu w stylu "Michael Jackson Music Maker Pro 7" który stwarzałby kompozycje do zarabiania łatwych pieniędzy... To ciężka praca, i wirtuozeria, nie tylko Jacksona, ale każdego z muzyków biorących udział w tym projekcie.

Płyta MICHAEL, to nie są odgrzewane kotlety. I jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, ta płyta to kolejny dowód na to, że śmierć artysty nie oznacza śmierci jego sztuki.

Król znów udowodnił, że jest królem - pokazał zza grobu, że nadal może wyznaczać kierunki...  Jeszcze przed oficjalną premierą, legalnie można wysłuchać całej płyty na profilu Michaela Jacksona na Facebooku.

Złośliwi powiedzą, że można sobie na to pozwolić, jak się nie żyje... ale tak na prawdę - można sobie na to pozwolić jak zarabia się ponad 270 000 000 dolarów rocznie (i to po własnej śmierci).

P.S.
Utwory powstawały przy okazji nagrywania wcześniejszych płyt Michaela Jacksona i albo wcześniej nie zostały dokończone, albo nie pasowały do ostatecznej koncepcji albumów. Zostały  dopieszczone (czasem dokończone) i wydane. SONY MUSIC zapowiedziało, że album MICHAEL to pierwszy z 10 albumów z "nową muzyką" Jacksona jakie planuje jeszcze wydać.

poniedziałek, 15 listopada 2010

PrzeLOTny wpis

 Aż mi głupio, że tak długo nic tu nie dodawałem.. Wszystko przez blipa. Mikroblog rozleniwia. A dziś, przeLOTnie na blogu powieje świeżością. Zostałem fanem KH Ciarko Sanok!
 Więcej zdjęć z hokeja, niebawem. A jak się jedzie do Sanoka, można odbić trochę w bok i pojechać na około przez "Prządki" - są piękne.



Do następnego :)

niedziela, 26 września 2010

Rumunia 2010. Trasa Transfogarska

Trasa Transfogarska. Ktoś nazwał tę drogę najpiękniejszą trasą w Europie. Prowadzi na wysokość 2034 m n.p.m. Jak podaje Wikipedia, do budowy  tej trasy wykorzystano miliardowe sumy pieniędzy i 6 milionów kilogramów dynamitu.
Droga 7c ma długość 151 km. Każdy kilometr tej trasy dostarczał niezwykłych wrażeń.... Z resztą, zobaczcie sami.

 Ciąg dalszy fotorelacji z Rumunii - niebawem nastąpi. 
Kilka innych zdjęć znajdziecie, też na moim mikroblogu mtsz.blip.pl

sobota, 7 sierpnia 2010

19. Rajd Rzeszowski, czyli wyścig po ulicach miasta

Dziś wybrałem się na 19. Rajd Rzeszowski. Było głośno, szybko i pachniało spalinami i benzyną.. Czasem doleciał nas zapach palonych opon (mimo wszystko różniący się od zapachu spotykanego m.in. na manifestacjach górników).
I aby nikt nie miał wątpliwości. Każdym zdjęciem ryzykowaliśmy - o czym informowały nas poniższe napisy:
 Na całe szczęście staliśmy po właściwej stronie napisu :)
Najpierw "odliczanie" - czyli przejazd safety caru
Później ruszyły maszyny... i nie były ospałe. Od samego początku pędziły jak opętane!
Ryk silników pędzących samochodów sprawił, że podniósł mi się poziom adrenaliny... 


Nie sądziłem, że oglądanie takich zawodów może być aż tak przyjemne..
... może dlatego, że czułem się jak na safari - polując na udane zdjęcia... co nie zawsze przychodziło z łatwością...
Ale, generalnie - nie było tak najgorzej. Bo czasem z mazem jest ciekawiej.
Bez maza - też w sumie daje radę:
A na koniec, filmik nagrany podczas medialnego odcinka 19. Rajdu Rzeszowskiego:

czwartek, 22 lipca 2010

Seven Festival - czyli weekend miodowy w Węgorzewie

Nasz miodowy weekend spędziliśmy w krainie wielkich jezior. Po raz trzeci w Węgorzewie. Znów spaliśmy nad samym Jeziorem Święcajty.. W Chacie u Pirata.
No, ale Węgorzewo to nie tylko jeziora. Węgorzewo, to również muzyka. I to nie byle jaka. W tym roku, po raz pierwszy pod szyldem Seven Festival, wystąpiło wiele znakomitości. Nam najbardziej zapadły w pamięci występy Closterkellera i ...
... The Legendary Pink Dots. Transowe, hipnotyczne, narkotyczne brzmienie... Nie wiem, co panowie biorą, ale to działa! Niestety, publiczności nie spodobał się występ i TLPD zeszli ze sceny wcześniej, niż zakładano... a szkoda.
Niestety, podczas ich występu prawie nie było światła...
Najbardziej zaskoczył nas występ zespołu Lacrimosa. Szczerze, zupełnie nie znaliśmy ich twórczości, ale wokół znajomi bardzo ich polecali, jako klasyka gatunku... No i wyszedł pan wyglądający jak Thomas Anders (taki brunet z Modern Talking). Mało tego ruszał się w podobnym stylu, a co najgorsze, miał równie wysoki, piskliwy głos...
Coma. I sekta fanów. My do sekty nie należymy, ale lubimy Comę. To nie pierwszy koncert, na którym byliśmy, ale po raz pierwszy było tak sympatycznie podczas konferencji prasowej :D Przez co spóźniłem się na występ Closterkellera (a dokładniej, na te 10 minut, kiedy można było stać pod sceną i robić zdjęcia)...
Na koniec łomot przez duże Ł. Czyli napier#$%&lanie w wykonaniu zespołu Vader. Jechali równo jak kosiarka. I ryczeli jak husqvarna.
Na Sepulturze siadły mi akumulatorki i de facto nie zrobiłem ani jednego porządnego zdjęcia. Ale bez braci Cavalera, to już nie to samo, choć koncert całkiem był udany.

I jeszcze ostatnie spojrzenie na żaglówki w Węgorzewie...  
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Szukaj na tym blogu

Najczęściej czytane w tym tygodniu