Kiedy, przy odczuwalnej temperaturze - 1 000 000°C udało mi się uruchomić mojego Olympusa - dziabnąłem dziabondziom kilka zdjęć. Ale najpierw mewom..
Jak na -10°C wykazałem się całkiem niezłym refleksem... No i nie musiałem włączać opcji Parkinson Reduction™, bo miałem ręce sztywne jak najlepszy statyw!
A kaczek, łabędzi, gołębi i mew było bardzo dużo. Bo teraz the miasto dokarmia dziabendzie. Oficjalnie, jest prikaz i ktoś ma w umowie o pracę: § Dokarmianie dziabendzi na Wisłoku. Czerstwym chlebem. Korzystają z tego też kaczki, mewy, dzieci i kilkudziesięciu fotografów. Niech mają!
Zakończenie w stylu skandynawskim: Fin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz